Geoblog.pl    otherside    Podróże    it's more fun in the philippines?    Bohol
Zwiń mapę
2014
02
maj

Bohol

 
Filipiny
Filipiny, Tagbilaran City
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 12425 km
 
Na Bohol wysiadamy ok 19. Większość przyjezdnych jedzie prosto na Alona Beach, my decydujemy się zostać w Tagbilaran. Pierwszy raz wsiadamy w tuk tuka czyli motorek 155ccm z dospawaną budą, w którą spokojnie mieści się 5 osób (!). Wszyscy Filipińczycy na tuk tuka mówią "trycykl", nie znają się :)
Z pomocą tuk tuk-owca znajdujemy nocleg za 700 peso. Zarządcą nieruchomości, portierem i ochroniarzem jest jeden gość, który wieczorami przebiera się jak panowie z teledysku YMCA. Tyle, że ma shotguna :) W ogóle wszyscy goście w mundurze mają jak nie shotguna to przynajmniej mały pistolecik w kaburze. A w mundurze jest nawet gość, który otwiera Ci drzwi do sklepiku z pączkami :)

W Tagbilaran spędzamy dwa kolejne dni. Pierwszego dnia wynajmujemy skuterek i jedziemy na Alona Beach w Panglao. Po prawie 4 dniach w podróży pijemy pierwsze piwko pod palmą, smakuje wyśmienicie :) próbujemy też schłodzić się w wodzie ale jak tu się schłodzić w czymś co ma pewnie ze 30 stopni :/

Drugiego dnia dla odmiany wynajmujemy skuterek. Koszt to ok 500 peso + paliwo. Tankujemy na full i jedziemy na Chocolate Hills - okrągłe górki, które niby są brązowe i przypominają kopce czekoladek. Mapka w rękę i w drogę. Po jakiejś godzince mapkę już schowaliśmy bo okazało się, że jedziemy jakąś drogą, która powstaje na naszych oczach i nie ma jej na mapie. Jechało się za to bardzo ciekawie, samymi lokalnymi wioskami, lasami i górkami, zero białych twarzy. Można było np spłynąć na dętce po rzece Loboc z miejscowymi dzieciakami :) Po około 2 godzinach drogi w nieznane wyjechaliśmy w Butuan, gdzie na kierujących motorami czekała atrakcja w postaci shota rumu za jakieś 7 peso czyli 50groszy. Butuan to już rzut beretem od Czekoladowych Wzgórz. Obejrzeliśmy je wzdłuż i w poprzek i wybraliśmy się w drogę do Corella aby obejrzeć tarsiery, małe szczurko-chomiki z wyłupiastymi oczami. Z powodu objazdów znowu zabłądziliśmy i do tarsierów dotarliśmy pół godziny przed zamknięciem tego mini rezerwatu.
Tarsierów w niedużym rezerwacie jest kilkanaście. W nocy śmigają sobie po drzewach a nad ranem chowają się jak tylko mogą przed turystami. W kryjówce siedzą już cały dzień no bo jasno, słońce, 37 stopni i w ogóle bez sensu się ruszać.. Tego dnia opiekunowie rezerwatu odszukali tylko trzy tarsiery i to właśnie te trzy sztuki było nam dane zobaczyć. Świetne zwierzątka, warto bylo tłuc się motorem te kilka godzin.
Ok 19, trochę zmęczeni docieramy do Tagbilaran, szukamy jakiegoś świetnego jedzonka i znajdujemy je w Pizza Hut :) w pizza hut będziemy częstymi gośćmi, niestety ciężko jest znaleźć tanie i dobre miejscowe jedzonko.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (15)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 5% świata (10 państw)
Zasoby: 42 wpisy42 1 komentarz1 481 zdjęć481 1 plik multimedialny1
 
Moje podróże
04.11.2012 - 13.12.2012
 
 
30.04.2014 - 21.05.2014