Wieczorem docieramy na Panglao. Nocleg zarezerwowaliśmy sobie dwa dni wcześniej. Cena to 950 peso ale już na wiatraku, bez klimy. Budyneczek prowadził stary angol, który jeździł sobie po Panglao harleyem i od rana pił rum. Ewentualnie piwko. Może by to tak wszystko pieprznąć? :)
Na Panglao spędzamy 5 nocek w jednym miejscu, to mój absolutny rekord w Azji. No ale niestety bilety lotnicze Cebu po Filipinach kupiliśmy już w Polsce.
Czas mija nam na leniuchowaniu na plaży, szukaniu dobrego jedzonka, piciu piwka i Boracaya w nieprzyzwoicie niskiej cenie, masażach za 300 peso, snorkelingu przy pobliskich wysepkach. Dajemy się też namówić na whale watching czyli pływanie z rekinem wielorybim, niesamowita frajda popływać z takim 5metrowym potworem, szczególnie kiedy otworzy paszcze i płynie na Ciebie :)